Na wstępię oznajmiam, iż jestem zaprzysięgłą entuzjastką kinematografii niemej, tak więc na moim "filmowym piedestale" prym wiodą takie aktorki jak Clara Bow, Mary Pickford, Lillian Gish, Mabel Normand czy Mae Marsh, lecz Vivien Leigh tak bardzo zaimponowała mi swym talentem, grą aktorską, przesyconą siłą wyrazu, urokiem, że znacznie odbiegłam od normy w moich "filmowych przekonaniach", a tym samym stała sie jedną z niewielu przedstawicielek kina dźwiękowego, które cenię w tak dużym stopniu, aby zasłużyły na jedne z czołowych miejsc na mym "aktorskim zestawieniu symboli kina".
Swej pochlebnej opinii nie publikuję tylko i wyłącznie w oparciu o legendarną postać Scarlett O'Hary w epokowym arcydziele "Przeminęło z wiatrem" (którego piękna, również nie potrafiłabym ująć w słowa).
Olśniła moją osobę w innych produkcjach - "Pożegnalny walc", "Anna Karenina", "Burza w szklance wody", "Cezar i Kleopatra"...lista wybitnych dzieł filmowych z jej udziałem jest wprost bezkresna!
Ikona kinematografii, kwintesencja kobiecego piękna, niezatarte zdolności...Skrótem - WIEKOPOMNA VIVIEN LEIGH!