Ostatni film Sjostroma jest zarazem najsłabszym jego filmem jaki widziałem. Nijaka i niekonsekwentna reżyseria, tragiczne aktorstwo... no ale robiony w USA.
eee tam. film mieści się spokojnie. płaszcz i szpada i różne ładne panie i fajni panowie. nie widziałem tragicznego aktorstwa. jest całkowicie w normie dla czasów, w których powstał film. bardzo sympatyczna rola romneya brenta (mariusa). a i conrad daje radę. annabella to słodko pachnący kwiatek u kożuszka. all in all - miłe półtorej godziny, bez wielkich zrywów i wielkich upadków. dla mnie -solidna siódemka w klasie standard entertainment.
ja rozumie przedmówcę, że oczekiwania itd, ale, na boga, fritz l. też nakręcił przecież indyjski grobowiec i inne "dzieła". itd.